Cudowne zdania wypływające z ust, mądre pytania, błyskotliwe odpowiedzi. Czułam się, jakbym oglądała rozmawiających ze sobą Shakespeare'a, Platona i może samego Jezusa Chrystusa. Niestety mało autentyczne były te dialogi. Może jedynie Meryl była przekonująca. Moralizatorstwo + przegięta retoryka = dziwne wrażenie, że twórcy za bardzo się starali, by film był mądry.
Nie twierdzę, że Redford miał złe intencje, czy też, że film nie zahacza o ważne sprawy.