W pewnym momencie Simon mówi do Rentona "Nostalgia. To dlatego tu jestes". To zdanie do końca seansu siedziało mi w głowie bo miałem wrażenie ze było skierowane do mnie. Film jest pełen wpominania dawnych czasów i nawiązań do scen z oryginału. Wybierając się do kina bałem się ze to będzie niepotrzebna kontynuacja zamkniętej historii, ale całe szczęście myliłem się i dobrze było zobaczyć co słychać u bohaterów Trainspotting po 20 latach. Film ogląda się świetnie, zarówno aktorzy jak i reżyser stanęli na wysokości zadania. Myślę że większość fanów jedynki będzie zadowolona po wyjściu z kina.
FIlm dobry ale zabrakło w nim czegoś, co wyniesie go do góry. Moim zdaniem nie uniósł ciężaru T1. Nostalgia - no właśnie, to jest motyw przewodni tego filmu. Chyba jednak trochę za mało. Chociaż uważam, ze film nie jest zły, jest naprawdę dobry ale mimo wszystko wielu ludzi może jednak po tylu latach oczekiwania troszkę się zawieść. No i zdecydowanie akcja powinna być bardziej oparta na "Porno". Fajnie, że reżyserowi udało się ponownie zebrać starą ekipę - to duży plus tego filmu. Polecam obejrzeć.
mam podobne odczucia, aktorzy brawo po tylu latach idealnie wskoczyli w role, bylo troche nostalgii. Ale czegos zabraklo temu filmowi.
Miałam dokładnie te same obawy. Po obejrzeniu T1 czułam dziwną więź z nimi, coś cały czas nie mogło zapełnić swego rodzaju pustki we mnie. Byłam w kinie dwa razy na T2, musiałam wszystko przetrawić, mieszane uczucia mam jedynie dlatego, że to ciężkie do udźwignięcia, cały ten klimat, te wspomnienia, które zaszczepiła we mnie "jedynka".
Film oglądało się bardzo dobrze, przeniósł znów w tamten świat, według mnie cel został osiągnięty.
Szczerze polecam.
Dodam tylko, że w sali kinowej były tylko dwie osoby hehe, może to i lepiej :)
Też byłem zdziwiony niewielką liczbą widzów. W dniu premiery może kilkunastu na moim seansie.
Meanwhile "Porady na zdrady" mają podobno pełną salę.
Równie dobre było hasło "Jesteśmy turystami w kraju własnej młodości". T2 trzyma poziom T1 a jedyne do czego można się przyczepić (tzn. pole gdzie T2 zdecydowanie przegrywa z T1) to muzyka. Ale pewnie muza musi dojrzeć do "kultowości".
Aktorsko na pierwsze miejsce wysunął się Spud, z drugiego planu to fajnie że znalazło się (znów) miejsce dla autora tego "zamieszania" I. Welsha, a dla K. Macdonald czas się zatrzymał, wygląda jakby dopiero co ściągnęła z siebie ten szkolny mundurek ;)
T1 udało mi się ponownie zobaczyć na dużym ekranie wczoraj, duża sala pełna w 80%. Dziś na T2 (w innym kinie, w innym mieście, na sali równie dużej) było ... 8 osób. Niech żałują ci którzy się nie wybrali.
Jedna obawa na koniec, mam nadzieję że nikt nie zabierze się za "Trainspotting Zero" bo to mogłoby wszystko popsuć.
Ano to ona :) Gdy dla Rentona, Spuda, Simona czy Begbiego mięło 20 lat (nie żeby od razu zgnuśnieli) dla Diane tych lat śmignęło ... dwa. może trzy ;)
bo tapeciary starzeja sie inaczej od reszty ludzi ale czasu nie oszukasz i pozniej role sie odwracaja kiedy dochodzi do szybkiego rozpadu organizmu. cos czego nie uswiadczyc u innych ludzi bo tapeciary beda juz wtedy tylko karykatura czlowieka.
muzyka z T2 przegrywa z ta z T1 bo ogolnie od dobry paru lat jest regres muzyczny i coraz wiecej przecitnych artystów a nie waskie grono wybitnych jak kiedys
To fakt, ale trzeba też przyznać, że w "T2" Boyle postawił głównie na Young Fathers i w filmie wykorzystał chyba ze cztery ich kawałki. W jedynce natomiast było chyba jednak dużo większe urozmaicenie gatunkowe.
Dla mnie nostalgiczny majstersztyk. Jestem równolatkiem bohaterów. T1 zaje... muzyka i świetna czarna komedia. T2 gdzie czekasz cały czas na monolog z jedynki i Iggy Pop'a (scena z gramofonem... ;) kiedy po pierwszej nucie ma się dreszcze i prosi się, aby nie puszczono całości utworu) Nie będę spoilerował ;). Dobór muzyki znów kpiąco-genialny, wyśmiewający stracone przez widza 20 lat... Wrzucenie na początku "zmutowanej" wersji Perfect Day. Trzeba dodać, że film dla równolatkowych z bohaterami przegranych staruchów ;). Niesamowicie poważny, nostalgiczny, refleksyjny.
Ale...
ważne...
że...
"nie ma katolików" ;)))
Pozdrawiam
Po 15 min przełaczyłem się na T1 celem odświeżenia wspomnień, a one wróciły...
"Wy cały czas wspominacie, a w moim kraju o przeszłości stara się zapomnieć"
Cóż ;) Ja ostatnio młod(sz)ej koleżance pokazywałem 'acid house"... Ja, jak to stary dziad wspominałem film(y)... oczywiście. ;) chacha polece, o ile nie znasz, "że życie ma sens" (warto poczytać o nim). Film jest na YT, kanał tworców - skypiastowskie)
Ja mam 30 i też wrażenie, że turystyka po młodości;)
I ja płakałam, przez nostalgię, z nostalgii, w nostalgii.
Widocznie też jesteś starym sentymentalnym dziadem. ;) (Wiek i płeć nie grają roli, choć trzeba przyznać, że od 30 do młodych się nie należy ;))) ) Pozdrawiam
W trakcie seansu aż wyjąłem notes, by zanotować to zdanie! Cieszę się, że ktoś również zwrócił na to taką uwagę. Film życiowy, obłędnie prawdziwy i mając na uwadze nostalgię jedynki... nawet od niej lepszy!
I tu się zgadzam, też mam wrażenie, że 2 jest lepsza, ale to 1 jest kultowa. 2 jest lepsza "filmowo", jest w sumie poukładana i logiczna akcja, z logicznym zakończeniem. Myślę, że wszyscy z ekipy nabrali doświadczenia przez te lata, ale błysk w oku pozostał (np. Mark w czasie gonitwy z Begbiem, wyraźnie jest taki sygnał do widza). Cóż, T3 za kolejne 20 lat: Kartofel jako uznany twórca (aż się nie chce w to uwierzyć) mógłby być tego osią.
Moim zdaniem odrobinę ciut gorszy od Trainspotting 1, ale wciąż się świetnie ogląda. +Postać Begbiego rozwala system, zwłaszcza w scenie gonitwy na parkingu za Rentonem albo w wydostaniu się z więzienia (mowa o scenie w celi) :)
Dziwne że po jego ucieczce policja nie szukała go u niego w domu. Niedociągnięcie w fabule.
Średni film. Niemrawo się rozkręca i kręci się dookoła przeszłości, jakby autor chciał zrobić coś nowego, ale w połowie drogi mu się znudziło i jednak odgrzał kotleta. Jak będę chciał powspominać T1 to sobie obejrzę go po raz enty. Brak zbieżności z książką Porno Irvine'a Welsh'a i zdecydowanie za dużo nawiązań do przeszłości w stosunku do nowych treści. Zawiodłem się na tym filmie.
Obydwa dzieła są naturalnymi następcami swoich poprzedników, poza tym T2 był zapowiadany jako adaptacja "Porno" i faktycznie jest bardzo luźno oparty na książce. Zbyt luźno.
Z napisu "Na podstawie książek Trainspotting i Porno", który pojawia się na koniec filmu.
Świeżo po seansie. Długo się wahałem czy w ogóle się na T2 decydować - obawa przed dużym rozczarowaniem... Tymczasem film daje radę ;). Naprawdę. Mimo, że nie jest to film, który zostanie zapamiętany jak T1.
Mam wrażenie, że twórcy świetnie zdawali sobie sprawę, kto na ten film pójdzie - że będzie to głównie pokolenie wychowane na T1. Udało im się zachować dystans, bawić się tym nastawieniem/oczekiwaniami publiczności.
Jest nostalgia - i ma być - dla wielu z nas to powrót do lat nastoletnio-studenckich oraz poprzez przygody bohaterów okazja na spojrzenie na własne obecne życie. Tak jak bohaterowie tak i widzowie konfrontują się z tym co zdarzyło się przez 20 lat. Z oczekiwaniami, marzeniami, podejściem do świata.
Nikt tu na szczęście nikogo nie oszukuje. Jest kilka świetnych tekstów - cytowanych i tutaj. No i jest świetna muzyka :).